poniedziałek, 22 lutego 2016

Ach, Warszawa, Warszawa!

W ramach ferii i zasłużonego/niezasłużonego (niepotrzebne skreślić) odpoczynku kilka dni temu ruszyłam na podbój Warszawy! Spędziłam tam półtora dnia.

Na początek nieco historii naszej stolicy…
Według legendy, Warszawa powstała, gdy to dawno, dawno temu pewien rybak Wars i jego żona Sawa przyjęli pod swój dach zbłąkanego księcia Ziemomysła. Następnego dnia wdzięczny książę postanowił, że ziemie te na zawsze pozostaną warszowe… Tyle legenda, a co na to fakty historyczne? Pierwsze doniesienia o osadnictwie na terenie dzisiejszej Warszawy pochodzą z przełomu X i XI wieku, a w XIII w. rozpoczął się prawdziwy rozwój tych terenów. W roku 1596 król Zygmunt III Waza zdecydował się na przeniesienie dworu i najważniejszych urzędów do rozbudowywanego właśnie zamku w Warszawie. Decyzja ta była wywołana pożarem królewskiej rezydencji na Wawelu. W ten oto sposób Warszawa stała się nieformalną stolicą Królestwa Polskiego. Po odzyskaniu niepodległości w roku 1920 rozegrała się bitwa warszawska nazywana Cudem nad Wisłą, która powstrzymała marsz komunistów na zachód. W czasie okupacji nazistów, 1 sierpnia 1944 roku, wybuchło powstanie warszawskie. Zryw ten trwał 63 dni, w czasie których na terenie stolicy rozgrywał się niedający się opisać dramat powstańców i zwykłych mieszkańców, a samo miasto zostało zrównanie z ziemią. W powstaniu zginęło blisko 200 tys. osób, zniszczone zostało 84% zabudowy miasta, w tym zabytkowe budowle i dzieła sztuki. Powstanie Warszawskie ukazano chociażby w filmie „Miasto 44” czy jednym z sezonów serialu „Czas Honoru”. Stolica spod rąk nazistów została wyzwolona 17 stycznia 1945 roku1.
Choć nie można powiedzieć, że wiele zobaczyłam, w końcu byłam tam dość krótko, mogę stwierdzić, że zdecydowanie bardziej zachwyciła mnie część zabytkowa Warszawy niż jej nowoczesne wieżowce, zabudowania czy tego typu rzeczy. Jeżeli mam być szczera, chyba najbardziej podobała mi się Cytadela Warszawska (choć odkryłam ją z przyjaciółką zupełnie przypadkowo). Została ona wybudowana po upadku powstania listopadowego. Cytadela służyła jako więzienie i miejsce straceń więźniów, którzy dostali wyrok śmierci. Ogólnie cała budowla daje wspaniałe i majestatyczne wrażenie, a chodząc dróżkami znajdującymi się wewnątrz, można bez problemu poczuć atmosferę tego miejsca sprzed tych 200 lat…
Jedną z rzeczy, które najbardziej przemówiły do mojego serca, była Droga Straceńców (droga, którą szli ci, na których miano wykonać wyrok śmierci) i rzeźba przy Bramie Straceń. Poza tym dzięki temu miejscu dowiedziałam się, co tą są kibitki! Okazało się, że to była po prostu karetka więzienna! Ach, Mickiewiczu, wreszcie zrozumiałam, o co ci z nimi chodziło! Dobra, może to dziwne, że tego nie wiedziałam - w końcu wujek Google wie wszystko, ale dobra. Jeżeli znajdziecie się w Warszawie, serdecznie zachęcam do odwiedzenia tego miejsca!

rzeźba przy Bramie Straceń.

Kolejnym miejscem, które muszę pochwalić, jest starówka. Są miejsca, gdzie naprawdę można poczuć klimat starej, przedwojennej Warszawy. Jeżeli już mowa o klimacie przedwojennej Warszawy… Koniecznie polecam odwiedzić Stary Żoliborz. Oczywiście nie cały Żoliborz ma tę atmosferę, ale jeżeli odpowiednio się poszuka, można podziwiać piękne domki, które ewidentnie przenoszą nas do Warszawy sprzed wojny i do tej z czasu powstania w ‘44. Wystarczy tylko odrobina wyobraźni! Zamek królewski jakoś szczególnie mnie nie zachwycił, jeżeli mam być szczera. Fakt, w środku nie byłam, ale jakoś nie przypadł mi do gustu. Zdecydowanie wolę Wawel. Ale przynajmniej razem z przyjaciółką zrozumiałyśmy, czemu Polska z „Hetalii” przemalował swój dom na różowo i czemu Japończycy zrobili z niego lubiącego jednorożce, zniewieściałego chłopczyka! Różowawy pałac królewski i wszystko jasne! Poza tym widziałam Pałac Nauki i Kultury, kilka pomników, Stadion Narodowy, oraz byłam w Złotych Tarasach. Choć nie lubię centrów handlowych, to w sumie Złote Tarasy przypadły mi do gustu.


Zmieniając nieco temat, muszę przyznać, że metro to świetna sprawa! Naprawdę strasznie ułatwia poruszanie się po mieście. I jaka to oszczędność czasu! Szkoda, że u mnie nie ma metra… No i jest stacja Marymont! Zrozumieją tylko wtajemniczeni. ;p
Podsumowując, jeśli już będziecie w Warszawie, to zachęcam do odwiedzenia miejsc, które pozwalają nam poczuć klimat starej, pięknej Warszawy! Sama też mam nadzieję, że jeszcze nie raz, nie dwa zawędruję w jakieś piękne zakątki naszej stolicy i zwiedzę niejedno muzeum. Choć raczej nie nadaję się do życia w takim mieście, to na pewno chętnie je jeszcze odwiedzę!

 Brama Straceń

 Cytadela          
    
 kibitka               

                         

                         
                                            
 starówka